wtorek, 9 sierpnia 2011

made in serbia

Znajoma Serbka, zajmująca się nauczaniem swego ojczystego języka, opowiedziała mi kiedyś pewną historię. Tuż po swoim przyjeździe do Polski prowadziła lektorat. By nieco rozluźnić atmosferę, zapytała studentów (wtedy będących na IV roku) o to, z czym kojarzy im się Serbia. Jedna z dziewczyn powiedziała wtedy: Pierwszy obraz jaki mi się nasuwa, to nagi do pasa, zakrwawiony mężczyzna, biegający z nożem w zębach. Lektorka była zdumiona. Inne odpowiedzi koncentrowały się wokół panującego na Bałkanach specyficznego estetycznego gustu, którego symbolami są silikonowe piersi półnagich gwiazd estrady i telewizji. Początkowo dziwiłam się bardzo temu, że ludzie, którzy 3 lata swego życia poświęcili na zgłębianie historii i kultury tego słowiańskiego kraju, mają tak stereotypowe wyobrażenia na jego temat. Może jednak nie powinno mnie to zdumiewać. Wydaje się bowiem, że i pochodzący z Serbii twórcy w podobny sposób postrzegają swoją ojczyznę. 

W ostatnim czasie uwagę zachodniej publiczności przyciągnęły dwa filmy produkcji serbskiej, w których pierwszoplanową rolę odgrywa właśnie specyficzna perwersyjna erotyka (wg niektórych będąca właściwie pornografią) a także brutalna przemoc. Obrazy te to Zivot i smrt porno bande w reżyserii Mladena Djordjevicia oraz Srpski film firmowany przez Srdjana Spasojevicia- reżysera oraz współautora scenariusza. Twórcy obu filmów podkreślają, że wykreowany przez nich świat koszmarnych wizji stanowi metaforę społecznej, politycznej i ekonomicznej sytuacji Serbii. 

W filmie Djordjevicia punktem wyjścia jest beznadziejne położenie głównego bohatera, świeżo upieczonego absolwenta szkoły filmowej. Uwikłany w nieszczęśliwy, długoletni związek, nie radzi sobie także na gruncie zawodowym. Bezskutecznie usiłuje zdobyć pieniądze na produkcję pierwszego filmu. Potencjalni sponsorzy nie są zainteresowani jego dziwnymi pomysłami. Pragną jedynie zysków- a te na tak ograniczonym rynku jak serbski zapewniają tylko i wyłącznie lekkie filmy, w których znany aktor wypowiada śmieszne kwestie. Marko, początkowo pełen entuzjazmu, z czasem całkowicie się załamuje. Nieoczekiwanie na jego drodze staje jednak Cane- twórca filmów pornograficznych, który proponuje mu współpracę. Młody reżyser dochodzi do wniosku, że nie ma nic do stracenia i rozpoczyna karierę w branży porno. Szybko okazuje się jednak, że nie może znaleźć wspólnego języka ze swoim pracodawcą. Ten bowiem oczekuje od niego tworzenia obrazów, które idealnie trafiałyby w gusta jugosłowiańskich gastarbeiterów: krótkich, półamatorskich i przaśnych. Marko natomiast ma większe aspiracje. Chciałby reżyserować pełnometrażowe pornograficzne filmy, stanowiące połączenie kilku gatunków, pomysłowe i  intrygujące, z powodzeniem konkurujące z europejskimi produkcjami. Z tego powodu postanawia zerwać umowę z Canem i zacząć działać na własną rękę. Zakłada pierwszy na Bałkanach pornograficzny kabaret i wyrusza w trasę po serbskiej prowincji. 

Zivot i smrt porno bande nie jest jednak, jak można by oczekiwać, barwnym kinem drogi przesyconym bałkańskim duchem filmów Kusturicy, w których erotyzm stanowił element chaotycznego, słodko- gorzkiego świata wiecznej zabawy. To smutna opowieść o tym, co dzieje się z ludźmi, którzy bez względu na to, czego próbują, napotykają niemożliwy do przebicia mur. Odrzuceni jako dziwacy i gorszyciele,  uznani zostają za prostytutki i żigolaków. Z tego powodu padają ofiarą brutalnego gwałtu zbiorowego, który ma stanowić dla nich karę za odcięcie się od tradycyjnej społeczności i wyznaczonych przez nią standardów moralnych. Tracą także wszystkie oszczędności i zostają tym samym pozbawieni środków do życia. W akcie desperacji postanawiają więc przyjąć propozycję mieszkającego od lat w Serbii rodowitego Niemca o imieniu Hans, który zajmuje się dystrybucją filmów snuff. 

W obrazie Djordjevicia Serbia zostaje ukazana jako kraj żywcem wyjęty z przesiąkniętych stereotypami wyobrażeń człowieka z zachodniej Europy. To wesołe miasteczko rodem z niskobudżetowego horroru oraz tani burdel, w którym wszystkie prostytutki ubrane są w kiczowate ubrania z lumpeksu i błyszczące buty na wykrzywionych obcasach, wreszcie- miejsce w którym zbrodnia nie jest niczym niezwykłym, wprost przeciwnie, stanowi element codzienności. By egzystować w tym brutalnym świecie należy przyjąć jego zasady i walczyć wszelkimi możliwymi sposobami. Alternatywa jest tylko jedna-  złożyć broń, poddać się i umrzeć. 

Campowa estetyka niskobudżetowej produkcji Djordjevicia doskonale współgra z jej ideologiczną wymową. Surowy naturalizm i niedoróbki warsztatowe nie tylko nie zakłócają odbioru filmu, ale  czynią go wiarygodnym i sugestywnym. Reżyser umiejętnie przyciąga i utrzymuje uwagę widza, wciągając go w koszmarną odyseję bohaterów. W interesujący sposób portretuje przy tym swój rodzinny kraj, ukazując  go  w krzywym zwierciadle. Niestety, nie udaje mu się przy tym uniknąć dłużyzn, co (obok niekiedy zbyt natrętnego i nieuzasadnionego eksponowania nagości) stanowi największą wadę filmu. Pod tym względem nad obrazem Djordjevicia zdecydowanie góruje Srpski film, który od początku do końca trzyma w napięciu. 

Spasojević  w swoim filmie opowiada historię emerytowanego gwiazdora porno-Milosa, który dostaje propozycje powrotu na ekrany w zamian za niewiarygodnie wysoką gażę. Mężczyzna zatroskany o finansową przyszłość swojej rodziny, podpisuje kontrakt nie znając scenariusza. W trakcie zdjęć okazuje się, że realizowana produkcja to film przeznaczony dla szczególnego rodzaju klienteli- zafascynowanej najbardziej odrażającymi dewiacjami i przemocą. Przerażony Milos próbuje wycofać się z umowy i zrezygnować z odgrywania roli perwersyjnego sadysty. Jego zleceniodawcy nie znają jednak słowa nie. 

Od tej chwili rozpoczyna się koszmar głównego bohatera, a tym samym także i co wrażliwszego widza. Spasojević bowiem nie ma żadnych zahamowań jeśli chodzi o ukazywanie seksualnych perwersji i dewiacji, a także przemocy. O ile jednak większość brutalnych i odrażających scen znajduje swoje uzasadnienie w fabule, o tyle kilkukrotnie widz odnosi wrażenie, że reżyser za wszelką cenę stara się szokować, nawet wtedy, gdy absolutnie nie ma takiej potrzeby. Fakt ten, w połączeniu z nienaganną formą Srpskiego filmu, sprawia, że ogląda się tę produkcje z pewną obojętnością, czekając jedynie na to, co jeszcze wymyśli Spasojević i jak daleko posunie się w swoim wyścigu z Pasolinim czy Bataillem. Rywalizacja rozgrywa się jednak tylko i wyłącznie w kategorii- kto złamie następne tabu, przekroczy kolejną granicę. Spasojević nie zawraca sobie bowiem głowy artyzmem, czy filozofią. Wbrew temu, co twierdzi w licznych wywiadach, jego film nie ma także żadnych ambicji dotyczących analizy sytuacji społecznej i ekonomicznej Serbii ani też nie stanowi on rozrachunku z najnowszą historią tego kraju. Doszukiwanie się w nim tego rodzaju intencji jest mniej więcej tak samo uzasadnione jak analizowanie filmów z nurtu nazi exploitation jako dzieł ukazujących okrucieństwo niemieckich obozów zagłady. Nie zmienia to jednak faktu, że Srpski film to niezłej jakości ekstremalna rozrywka dla wielbicieli tego rodzaju kina.

Pomimo licznych elementów wspólnych, Zivot i smrt porno bande oraz Srpski film to obrazy zupełnie różne. Ukazują zupełnie inne spojrzenie na świat oraz interpretując go za pomocą odmiennych środków wyrazu. Ten pierwszy kojarzy się estetycznie z Idiotami Larsa von Tiera, drugi natomiast przywodzi na myśl słynny Hostel (z tym, że w mojej opinii znacznie go przewyższa). Oba są warte zainteresowania. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że przyczynią się do tego, iż obraz Serba jako zakrwawionego mężczyzny biegającego z nożem w zębach utrwali się w powszechnej świadomości. Co więcej, mężczyzna ten zyska najpewniej atrybut w postaci monstrualnej wielkości kutasa.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz